środa, 9 kwietnia 2014

Nancy / 1

Moi rodzice na początku czerwca postanowili się rozwieść. Na czas rozpraw oraz decyzję sądu, kto ma się zaopiekować dziećmi postanowili wysłać mnie na całe wakacji do nielubianej ciotki Jolie. Uważają, że tak będzie dla mnie lepiej.
W końcu dotarłam do miasteczka wysuniętego na północ od Winnipeg. Nawet nie znam jego nazwy.
- Nancy – wbiegła mi na powitanie ciotka.
- Cześć – odpowiedziałam i poszłam za nią do ładnego, niedużego domu.
Mama nie chce słuchać o tym, że nie lubię ciotki, ponieważ jest moją chrzestną.
- Co u ciebie słychać? Napijesz się czegoś? - Spytała w kuchni, kiedy zamknęła drzwi.
Korytarz prowadził do salonu, a po bokach były drzwi z pokojami i łazienką.
- Nic ciekawego. Nie dziękuję.
Zaprowadziła mnie do wcześniej przygotowanego pokoju i tam zostawiłyśmy moje bagaże.
- Może być? - Spytała i czekała na moją reakcję, więc pokiwałam głową – ale się zmieniłaś.
- Zmieniłam się? - Uniosłam brwi do góry.
- Tak. Nowy Jork cię zmienił.
- Nieprawda.
Ciotka tylko pokiwała głową i poszła przygotować obiad. Miała rację. Przed przeprowadzką z Winnipeg do Nowego Jorku byłam poukładaną, grzeczną dziewczyną. A potem? Cały zestaw do malowania, inny styl ubierania się, kolczyk w wardze i mały tatuaż w dolnych partiach brzucha. Na szczęście zmieniłam tylko wygląd, charakter wciąż mam ciężki.
- Nancy! - Zawołała mnie ciotka z kuchni.
- Co? - Spytałam stając w progu.
- Pójdziesz do sklepu?
- Już, tylko się trochę odświeżę.
Weszłam do ładnej łazienki, przeczesałam moje długie, blond włosy, odświeżyłam się i wyszłam.
Po dziesięciu minutach stałam w sklepie. Kupiłam to co było ciotce potrzebne i zaczęłam wracać. Przechodziłam obok boiska sportowego i widziałam grupkę zgranych przyjaciół, a pośród nich przystojnego chłopaka. Kiedy mnie przyłapali na „podglądaniu” ich, speszona odeszłam. Nie zauważyłam i wpadłam na jakaś dziewczynę.
- Uważaj krowo jak chodzisz – tak, to zdecydowanie plastikowa suka, ale co ja mówię, czasami sama wyglądałam jak ona.
- Sorry – ominęłam ją i odeszłam.
Na zakręcie chwilę stanęłam by jeszcze raz przyjrzeć się temu chłopakowi. Laska, na którą wpadłam okazała się jego dziewczyną.


Gdy rano wstałam nie miałam ochoty nawet się malować. Założyłam zwykle hawajki, koszulkę i trampki. Włosy spięłam w kucyk i zeszłam do kuchni.
- O, już wstałaś? - Spytała ciotka i postawiła przede mną kubek z kawą.
Nie wiem skąd ona wiedziała, że pijam kawę. Nie wiem też czemu jej nie lubię, ale może to się zmieni.
- Wiesz - zaczęła siadając naprzeciw mnie - dziś jest mecz siatkówki. Może pójdziesz i kogoś poznasz?
- Jasne, czemu nie. Jest tu może gdzieś park? - Spytałam gdy skończyłam kawę i odstawiłam kubek do zlewu, lecz ciotka bacznie mi się przeglądała, wiec wyjaśniłam - chciałabym gdzieś pograć w spokoju na gitarze.
- Za boiskiem - zanim odeszłam usłyszałam pytanie - nadal grasz?
Kiwnęłam głową i zniknęłam w łazience. Zrobiłam poranną toaletę i około południa wyszłam na mecz z futerałem w ręku. Znalazłam boisko i usiadłam gdzieś z tyłu na trybunach. W jednej drużynie grał chłopak, którego widziałam dzień wcześniej. Mecz nie był długi. Przeleciała pierwsza połowa, a że na drugiej nie chciało mi się siedzieć postanowiłam pójść do parku.
Przechodziłam obok chłopaka, który mi się spodobał. Wygłupiał się z kolegami i w pewnym momencie wpadł na mnie przewracając. Pomógł mi wstać i podając gitarę spytał:
- Przepraszam, nie chciałem. Grasz?
- Nie, noszę to tylko dla szpanu - odparłam z sarkazmem i otrzepałam się z pisaku.
- Naprawdę nie chciałem. Jestem Ian - wciągnął rękę.
Po dłuższej chwili uścisnęłam ją i odparłam:
- Nancy.
- Jesteś tu nowa? - Spytał chłopak zanim zdążyłam odejść.
- Jestem u ciotki na wakacjach.
Nagle podeszła jego dziewczyna i mocno pocałowała go w usta, jakby chciała dać mi do zrozumienia, że to jest jej chłopak.
- Ej, to ta blachara wczoraj na mnie wpadła - powiedziała do Ian'a.
- Jej, mocne słowa jak na plastikową sukę, która ma więcej tapety niż ja - odgryzłam jej i na zakończenie powiedziałam słodko do chłopaka - miło było cię poznać Ian.
Odeszłam i słyszałam za sobą śmiechy.
Wreszcie znalazłam park i usiadłam na jednej z ławek. Wyciągnęłam gitarę i zaczęłam grać utwory, które umiem. Czasami do tego nuciłam. Rzadko śpiewałam publicznie, ale wszyscy w rodzinie mówili, że mam ładny głos. Jednak wiadomo jak to rodzina . Chciałam wymyślić coś swojego, jednak przez trzy godziny nic nie wpadło mi do głowy. Wreszcie postanowiłam wracać. Gdy wstawałam wpadłam na Ian'a.
- Cześć - powiedział lekko zmieszany.
- Cześć - odparłam i wyminęłam go, ale on mnie dopadł.
- Chciałem ci powiedzieć, że jestem pod wrażeniem - stanęłam i uniosłam w górę brwi - no...postawiłaś się Carmen, to jest mojej dziewczynie. Odważna jesteś.
- Należę do osób, które umieją się bronić.
- Zauważyłem - uśmiechnęłam się, na co on spytał - mogę cię odprowadzić?
- A czy twoja dziewczyna nie skoczy na mnie z pazurami?
-Nie sądzę, ostatnio coś się oddalamy od siebie. To jak będzie?
- Jasne – odpowiedziałam z uśmiechem.
Gdy wracaliśmy nawiązaliśmy znajomość. Bardzo fajnie nam się gadało i polubiłam go. Dużo się o sobie dowiedzieliśmy. Gdy stanęliśmy pod bramką, zapytał:
- A ty? Masz chłopaka?
- A czemu pytasz? - Spojrzał na mnie spode łba, więc dodałam – nie.
- Aha – znów zaczęliśmy się śmiać – a tak właściwie co grasz? - Spytał wskazując na gitarę.
- Trochę tego i tamtego. Znane piosenki i czasami własne, ale ostatnio coś nie mam weny.
- A zagrasz mi coś? - Pokręciłam przecząco głową, na co on dalej mnie namawiał – mi nie zagrasz? Nancy.

- Może kiedyś. Muszę iść. Na razie i dzięki – pomachałam mu i weszłam do mieszkania.


No to kolejne opowiadanie dla was. Zwycięzca drugiego miejsca. Jest to krótkie opowiadanie, ale powoli wracam do formy. Piszcie w komentarzach co myślicie i klikajcie etykiety!!! Jeśli przeczytałaś kliknij "przeczytałam", dzięki temu wiem ile osób czyta. A to dla mnie dużo znaczy :)

Kolejna część w piątek! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz