Moi rodzice na
początku czerwca postanowili się rozwieść. Na czas rozpraw oraz
decyzję sądu, kto ma się zaopiekować dziećmi postanowili wysłać
mnie na całe wakacji do nielubianej ciotki Jolie. Uważają, że tak
będzie dla mnie lepiej.
W końcu dotarłam
do miasteczka wysuniętego na północ od Winnipeg. Nawet nie znam
jego nazwy.
- Nancy – wbiegła
mi na powitanie ciotka.
- Cześć –
odpowiedziałam i poszłam za nią do ładnego, niedużego domu.
Mama nie chce
słuchać o tym, że nie lubię ciotki, ponieważ jest moją
chrzestną.
- Co u ciebie
słychać? Napijesz się czegoś? - Spytała w kuchni, kiedy zamknęła
drzwi.
Korytarz prowadził
do salonu, a po bokach były drzwi z pokojami i łazienką.
- Nic ciekawego.
Nie dziękuję.
Zaprowadziła mnie
do wcześniej przygotowanego pokoju i tam zostawiłyśmy moje bagaże.
- Może być? -
Spytała i czekała na moją reakcję, więc pokiwałam głową –
ale się zmieniłaś.
- Zmieniłam się?
- Uniosłam brwi do góry.
- Tak. Nowy Jork
cię zmienił.
- Nieprawda.
Ciotka tylko
pokiwała głową i poszła przygotować obiad. Miała rację. Przed
przeprowadzką z Winnipeg do Nowego Jorku byłam poukładaną,
grzeczną dziewczyną. A potem? Cały zestaw do malowania, inny styl
ubierania się, kolczyk w wardze i mały tatuaż w dolnych partiach
brzucha. Na szczęście zmieniłam tylko wygląd, charakter wciąż
mam ciężki.
- Nancy! - Zawołała
mnie ciotka z kuchni.
- Co? - Spytałam
stając w progu.
- Pójdziesz do
sklepu?
- Już, tylko się
trochę odświeżę.
Weszłam do ładnej
łazienki, przeczesałam moje długie, blond włosy, odświeżyłam
się i wyszłam.
Po dziesięciu
minutach stałam w sklepie. Kupiłam to co było ciotce potrzebne i
zaczęłam wracać. Przechodziłam obok boiska sportowego i widziałam
grupkę zgranych przyjaciół, a pośród nich przystojnego chłopaka.
Kiedy mnie przyłapali na „podglądaniu” ich, speszona odeszłam.
Nie zauważyłam i wpadłam na jakaś dziewczynę.
- Uważaj krowo jak
chodzisz – tak, to zdecydowanie plastikowa suka, ale co ja mówię,
czasami sama wyglądałam jak ona.
- Sorry –
ominęłam ją i odeszłam.
Na zakręcie chwilę
stanęłam by jeszcze raz przyjrzeć się temu chłopakowi. Laska, na
którą wpadłam okazała się jego dziewczyną.
Gdy
rano wstałam nie miałam ochoty nawet się malować. Założyłam
zwykle hawajki, koszulkę i trampki. Włosy spięłam w kucyk i
zeszłam do kuchni.
- O,
już wstałaś? - Spytała ciotka i postawiła przede mną kubek z
kawą.
Nie
wiem skąd ona wiedziała, że pijam kawę. Nie wiem też czemu jej
nie lubię, ale może to się zmieni.
-
Wiesz - zaczęła siadając naprzeciw mnie - dziś jest mecz
siatkówki. Może pójdziesz i kogoś poznasz?
-
Jasne, czemu nie. Jest tu może gdzieś park? - Spytałam gdy
skończyłam kawę i odstawiłam kubek do zlewu, lecz ciotka bacznie
mi się przeglądała, wiec wyjaśniłam - chciałabym gdzieś pograć
w spokoju na gitarze.
- Za
boiskiem - zanim odeszłam usłyszałam pytanie - nadal grasz?
Kiwnęłam
głową i zniknęłam w łazience. Zrobiłam poranną toaletę i
około południa wyszłam na mecz z futerałem w ręku. Znalazłam
boisko i usiadłam gdzieś z tyłu na trybunach. W jednej drużynie
grał chłopak, którego widziałam dzień wcześniej. Mecz nie był
długi. Przeleciała pierwsza połowa, a że na drugiej nie chciało
mi się siedzieć postanowiłam pójść do parku.
Przechodziłam
obok chłopaka, który mi się spodobał. Wygłupiał się z kolegami
i w pewnym momencie wpadł na mnie przewracając. Pomógł mi wstać
i podając gitarę spytał:
-
Przepraszam, nie chciałem. Grasz?
-
Nie, noszę to tylko dla szpanu - odparłam z sarkazmem i otrzepałam
się z pisaku.
-
Naprawdę nie chciałem. Jestem Ian - wciągnął rękę.
Po
dłuższej chwili uścisnęłam ją i odparłam:
-
Nancy.
-
Jesteś tu nowa? - Spytał chłopak zanim zdążyłam odejść.
-
Jestem u ciotki na wakacjach.
Nagle
podeszła jego dziewczyna i mocno pocałowała go w usta, jakby
chciała dać mi do zrozumienia, że to jest jej chłopak.
- Ej,
to ta blachara wczoraj na mnie wpadła - powiedziała do Ian'a.
-
Jej, mocne słowa jak na plastikową sukę, która ma więcej tapety
niż ja - odgryzłam jej i na zakończenie powiedziałam słodko do
chłopaka - miło było cię poznać Ian.
Odeszłam
i słyszałam za sobą śmiechy.
Wreszcie
znalazłam park i usiadłam na jednej z ławek. Wyciągnęłam gitarę
i zaczęłam grać utwory, które umiem. Czasami do tego nuciłam.
Rzadko śpiewałam publicznie, ale wszyscy w rodzinie mówili, że
mam ładny głos. Jednak wiadomo jak to rodzina . Chciałam wymyślić
coś swojego, jednak przez trzy godziny nic nie wpadło mi do głowy.
Wreszcie postanowiłam wracać. Gdy wstawałam wpadłam na Ian'a.
-
Cześć - powiedział lekko zmieszany.
-
Cześć - odparłam i wyminęłam go, ale on mnie dopadł.
-
Chciałem ci powiedzieć, że jestem pod wrażeniem - stanęłam i
uniosłam w górę brwi - no...postawiłaś się Carmen, to jest
mojej dziewczynie. Odważna jesteś.
-
Należę do osób, które umieją się bronić.
-
Zauważyłem - uśmiechnęłam się, na co on spytał - mogę cię
odprowadzić?
- A
czy twoja dziewczyna nie skoczy na mnie z pazurami?
-Nie
sądzę, ostatnio coś się
oddalamy od siebie. To jak będzie?
- Jasne
– odpowiedziałam z uśmiechem.
Gdy
wracaliśmy nawiązaliśmy znajomość. Bardzo fajnie nam się gadało
i polubiłam go. Dużo się o sobie dowiedzieliśmy. Gdy stanęliśmy
pod bramką, zapytał:
- A ty?
Masz chłopaka?
- A
czemu pytasz? - Spojrzał na mnie spode łba, więc dodałam – nie.
- Aha –
znów zaczęliśmy się śmiać – a tak właściwie co grasz? -
Spytał wskazując na gitarę.
- Trochę
tego i tamtego. Znane piosenki i czasami własne, ale ostatnio coś
nie mam weny.
- A
zagrasz mi coś? - Pokręciłam przecząco głową, na co on dalej
mnie namawiał – mi nie zagrasz? Nancy.
- Może
kiedyś. Muszę iść. Na razie i dzięki – pomachałam mu i
weszłam do mieszkania.
No to kolejne opowiadanie dla was. Zwycięzca drugiego miejsca. Jest to krótkie opowiadanie, ale powoli wracam do formy. Piszcie w komentarzach co myślicie i klikajcie etykiety!!! Jeśli przeczytałaś kliknij "przeczytałam", dzięki temu wiem ile osób czyta. A to dla mnie dużo znaczy :)
Kolejna część w piątek!