Kiedy wychodzę
strażnik wciąż czeka pod drzwiami.
- Wszystko w
porządku? - Pyta.
- Nie –
odpowiadam i idziemy na boisko.
Mam ochotę iść
na dach, ale sama. Pytam więc o zgodę strażnika, lecz on
odpowiada:
- Dostałem jasne
rozkazy. Wiesz co mi zrobi szefowa, gdy ich nie wypełnię? - Kiwam
głową – ale mogę stanąć po drugiej stronie dachu. Nie będziesz
mnie widziała, ale jednak tam będę.
Puszcza do mnie oko
i idziemy. On siada po jednaj stronie, a ja przechodzę na drugą.
Zaczynam myśleć o tej całej Cassie,
o której wspomniał Alex. Czy to możliwe, że to moja siostra? Na
pewno jest to ta sama osoba z mojej wizji, wtedy na boisku. To ona.
Jestem tego w stu procentach pewna. Lecz czy to możliwe, by to była
moja mała siostrzyczka? Ta, która została porwana? Nie, to nie
może być prawda.
- Amber? - wyrwał mnie z zamyśleń
Alex, który właśnie przyszedł – wszystko w porządku? Co się
stało?
- Pamiętasz jak opowiadałam ci moją
historię? - Kiwa głową i siada obok mnie – moja siostra miała
być Cassie. Zastanawiam się więc...
- Czy to nie ona? - Wchodzi mi w słowo,
a ja kiwam głową – niedługo się przekonamy. Pytanie co wtedy
zrobisz.
- Co? - Patrzę na niego, nie
zrozumiałam jego wypowiedzi.
- No jeśli się okaże, że to twoja
siostra, co zrobisz? - Tłumaczy – powiesz jej prawdę czy
zatrzymasz ją dla siebie?
- Nie wiem. Nie myślałam o tym w ten
sposób.
Siedzimy na dachu jeszcze kilka minut,
po czym zgarniam strażnika i wracamy do mojego sektora. Jutro ma
przyjść Cassie. Nie mogę spać całą noc, mam ochotę uciec stąd
i nigdy nie wracać.
Nastaje ranek. Jestem zła, ponieważ
się nie wysypałam. Do tego ta cała Cassie. A co jak się okaże,
że to jednak nie moja siostra? A ja się tak napalam. Albo co jej
powiem, jeśli to jednak ona? Mam taki cholerny mętlik w głowie.
Idziemy na śniadanie, a potem mamy
czas wolny. Wciąż cieszymy się wygraną chłopaków w meczu
koszykówki. Idziemy z dziewczynami i moim strażnikiem na boisko,
gdzie chłopcy grają towarzyski mecz. Nie mam ochoty oglądać
Carl'a, ale dziewczyny mnie namawiają. Chcą ze mną o czymś
porozwozić. Siadamy więc na trybunach i pierwsza odzywa się
Audrina:
- Zdobyłyśmy wczoraj dla ciebie kilka
informacji o tej Cassie – patrzę na nią wielkimi oczami –
nieważne jak. Wiemy, że nie miała rodziców i nie mieszkała w
żadnym domu opieki ani dziecka.
- Więc gdzie? - Pytam.
- W tym czymś co podpaliła – odpala
Amy – jedyne co wiemy to to, że była to jakaś fabryka.
- To i tak dużo. Dziękuję wam.
Uśmiechają się i zaraz tez uśmiech
z twarzy im schodzi. Oglądam się za siebie i widzę Carl'a. Wstaję,
a strażnik staje za mną. No tak, wciąż jestem pod obserwacją, bo
jestem groźna. W sumie, to nawet fajne.
- Czego chcesz? - Pytam.
- Co zrobiłaś Melisie?
- Nic jej nie zrobiłam.
- Kłamiesz.
- Zresztą od kiedy tak się nią
interesujesz? Zawsze uważałeś ją za sukę.
- Uważaj ze słowami – robi krok w
przód, a strażnik staje coraz bliżej jego.
- Chcesz mnie przestraszyć? - Parskam
śmiechem – nie zapominaj kto tu groźny.
- I skuty – dodaje Carl i uderza mnie
w twarz.
Długo nie czeka na odpowiedź. Kopię
go w brzuch, a kiedy klęczy staję za nim i jestem blisko uduszenia
go kajdankami, ale się powstrzymuję. Strażnik zabiera mnie do
sektora i każe usiąść na łóżku.
- Co ty wyprawiasz? - Pyta siadając
naprzeciw na łóżku.
- Uderzył mnie.
- I musiałaś oddać?
- Pan by nie oddał?
- Nie jeśli byłbym pod rozprawą
sądową. Wiesz, że w każdej chwili możesz pójść do więzienia?
Że każdy taki wybryk pogarsza twoją sytuację?
Kiwam głową. Nie zdążam nic
odpowiedzieć, kiedy ktoś nam przerywa.
- Tu jesteście – mówi Risa – to
jest nowa koleżanka, Cassie.
Odwracam się gwałtownie i widzę
młodą dziewczynę, w blond kitce i pięknymi niebieskimi oczami.
Jest podobna do mojej mamy. To ona. Ona była w mojej wizji. To ona.
To moja siostra.
- A to Amber.
Dziwaczna kiwa głową i uśmiecha się.
Potem zajmuje łóżko niedaleko mnie. Ciągle się jej przyglądam.
Muszę przestać, bo to głupie.
- Amber musimy porozmawiać. Zapraszam
do mnie.
Idę za Risą do jej gabinetu. Jest
niezadowolona. Ona siada, ja nie.
- Niestety sędzia negatywnie
rozpatrzył moją prośbę. Zostajesz tutaj.
Uśmiecham się sama do siebie, a
strażnik zdejmuje mi kajdanki.
- Ale pamiętaj, jeden zły ruch i
odeśle cię do piekła.
Wychodzę i biegnę do dziewczyn
powiedzieć im świetną wiadomość. Cieszą się razem ze mną. Po
chwili przypominam sobie o Cassie. Opowiadam im, że ją widziałam i
wracam do sektora. Po drodze wpadam na Alex'a:
- Co ty taka szczęśliwa?
- Zostaję – robi wielkie oczy i
uśmiecha się – no i idę porozmawiać z Cassie.
- Jesteś pewna?
- Tak. W stu procentach.
- Powodzenia.
Dziękuję mu i idę do pokoju. Cassie
rozpakowuje walizkę. Gdy staje w drzwiach odwraca się do mnie i
uśmiecha się. Ma identyczny uśmiech jak mama i oczy jak tata.
- Co tu właściwie robisz? - Pytam, by
jakoś zacząć rozmowę.
- Szukam siostry.
Pewnie zakończenie nikogo nie zadowoli, ale jak zawsze próbuję czegoś nowego. Zakończenie i dalsze losy bohaterów są w waszej wyobraźni. :)
Wiem, że z tym opowiadaniem się nie popisałam, ale napiszcie w komentarzu co o nim sądzicie : )
Niedługo coś nowego, muszę wrócić do formy : )