-
Hej :).
Wracam
autobusem do domu i dostaję właśnie taką wiadomość. Pokazuję
Lee telefon, a ona robi wielkie oczy ze zdziwienia i ustami pyta kto
to. Obie słuchamy muzyki, więc nie chce nam się wyciągać z uszu
słuchawek, żeby pogadać. Wzruszam więc ramionami i odpisuję:
-
Hej. Znamy się?
-
Jestem Shade. A ty Veronica :) - odpisuje szybko i znowu wstawia
tą wnerwiającą buźkę.
-
Okey... Skąd masz mój numer? - To chyba najbardziej trafne
pytanie jakie mogłam zadać.
-
Od twojej koleżanki :).
-
Jakiej?
Nie
odpisuje. Znów pokazuję telefon Lee, a ona uśmiecha się i unosi
brwi jakby chciała mi przekazać „Do dzieła dziewczyno!”.
Przewracam oczami i znów wsłuchuję się w piosenkę. Mija chwila i
czuję wibracje. Kolejny SMS.
-
Czy to ważne? :)
Jak
jeszcze raz wyśle buźkę to rozwalę telefon.
-
Mamy zwykły, piękny dzień. Wracam sobie do domu słuchając muzyki
i nagle pisze do mnie jakiś nieznajomy koleś, który za dużo o
mnie wie. Pierwsza myśl – psychopata. Więc tak, ważne jest dla
mnie która z moich koleżanek dała ci mój numer.
Znów
chwila zanim odpisze. Zastanawiam się, która była taka mądra i
rozdała mój numer. Nie cierpię tego i jak się dowiem, kto to
zrobił nie będzie miło.
Wyciągam
słuchawki z uszu i chowam je do kieszeni kurtki, ponieważ za chwilę
wysiadam. Lee też pauzuje muzykę i czuję, że chce mi coś
powiedzieć w związku z tajemniczym nieznajomym.
-
Co? - Unoszę lewą brew czekając na to co powie.
-
Może to dobry... - oblizuje usta – może to dobry sposób, by
zapomnieć o Patricku?
Wie,
że nie lubię kiedy ktoś o nim wspomina i zawsze wpadam w szał.
Teraz jednak kiwam głową i odpowiadam:
-
A co jeśli to jakiś żart? Jakiś jego kolega albo gorzej- on sam?
Nie chcę się pakować w kolejne bagno i nawet nie znam tego gościa.
-
Może to szansa, żeby go poznać? Tym razem polecisz na charakter,
nie na wygląd.
Mierzę
ją wzrokiem, nic nie odpowiadam i wysiadam.
Idę
do domu i padam na łóżko.
Patrick
to mój były. Przystojny głupek. Poznałam go jakieś dwa lata
temu, po pół roku już byliśmy razem i wszystko świetnie się
układało. Do czasu. Miesiąc temu zaczął się dziwnie zachowywać.
Chciał wymusić na mnie pójście z nim do łóżka, a kiedy
odmówiłam uderzył mnie. Oddałam mu. Mam dwóch starszych braci,
więc umiem się bić i łatwo zaleźć mi za skórę. Jednak tym
razem to nie było najmądrzejsze, bo Patrick mocno chwycił mnie za
ramiona i zaczął szarpać. Do teraz czuję ból jak o tym pomyślę.
Oczywiście zerwałam z nim, lecz on zaczął przepraszać, błagać
o drugą szansę, obiecał, że to się więcej nie powtórzy. Nie
wróciłam do niego tylko dzięki Lee. Początki znów bycia wolną
były trudne, ale dzięki przyjaciółce się to udało. Jednak miała
trochę racji, co do tego, że poleciałam na jego wygląd.
Poznaliśmy
się na imprezie. Nie ma co... Idealne miejsce do szukania chłopaka.
Ale się stało. Rozmawiałam z miłym gościem, ale nagle podszedł
on i olśnił mnie wyglądem. Do teraz mi głupio, że zachowałam
się trochę jak typowa suka.
Słyszę
dźwięk SMS. Patrzę na telefon, a tam ten sam nieznany numer.
-
Możemy się poznać. Wtedy się dowiesz czy jestem psychopatą, czy
nie. :)
Wydaję
z siebie jęk frustracji i dochodzę do wniosku, że Lee miała
rację. To dobry sposób, by zapomnieć.
-
Okey. Spotkajmy się :)
-
Nie. :)
Siadam.
Co do cholery?
-
Nie rozumiem.
-
Chodzi o to, że tak będzie lepiej dla ciebie. Kręcę się w złym
towarzystwie, można by rzec, że należę do ludzi, którzy
zostali wpakowani w pewne bagno i nie dali rady się wykręcić :).
Lepiej dla ciebie, jeśli nikt nie zobaczy cię ze mną.
-
Złe towarzystwo? Co trafiłeś do paki za morderstwo?
-
Nie. Tacy jak ja nie trafiają do więzienia :). Ale dość już o
tym. Powiedz mi co robisz? :)
Zastanawiam
się co odpisać. Lee miała rację, ale przecież nie znam tego
kolesia. Nie wiem kim jest, a po tym opisie coraz bardziej utwierdzam
się w przekonaniu, że jest psychopatą.
-
Śpię.
Odpisuję
i rzucam telefon w kąt.
Tydzień
później. Wchodzę do szkoły i widzę koleżanki. Siadam do stolika
i pierwsza zadaje pytanie Tiffany:
-
I co, dalej z nim piszesz?
Kiwam
głową, a one zaczynają rozmawiać na ten temat.
To
prawda, przez ostatni tydzień dużo pisałam z nieznajomym. Nazwałam
go nawet w telefonie TEN DZIWNY KOLEŚ. Dowiedziałam się też dużo
o nim. Wiem, że mieszka z dwoma przyjaciółmi: Thomasem, na którego
wszyscy mówią Wes i Alexem. Jest ode mnie dwa lata starszy, a ja
jestem w ostatniej klasie liceum. Jakimś dziwnym trafem wiem, że
jego mama zmarła pół roku temu i wtedy właśnie zamieszkał z
przyjaciółmi w nowym mieszkaniu. Jego tata jak on to ujął –
jest bezużyteczny. On go wpakował w to co teraz robi. A kiedy
wypytywałam co to jest zmieniał temat. Drażniące, ale nie będę
go zmuszać.
Dowiedziałam
się także innych rzeczy, o które nigdy bym nie wypytywała
chłopaka. Takie tematy przez jakie my przebrnęliśmy widziałam
tylko w kiepskich komediach romantycznych. Na przykład ulubiony
kolor, co lubi jeść albo jakiej muzyki słucha. Połowa z tematów
sama się nasuwała, o resztę pytał. I to jest to co najbardziej mi
się w nim spodobało. Pytał mnie, wykazywał zainteresowanie moją
osobą, był taki jaki jeszcze żaden facet wobec mnie. Zwłaszcza
Patrick.
Dlatego
coraz bardziej się przekonuję do dziwnego nieznajomego i wciąż
nie wiem jak wygląda.
-
Veronica – wyrywa mnie z zamyśleń Kate – pytałam jaki jest?
Śmieje
się, a ja odpowiadam:
-
Trochę zarozumiały i bardzo pewny siebie – dziewczyny patrzą na
mnie jak na idiotkę, więc dodaję – ale mimo wszystko bardzo...
Kiedy
szukam odpowiedniego słowa, Lee mówi:
-
Podoba ci się i już. Nie zaprzeczaj.
Uśmiecham
się, a Tiffany komentuje to w sposób podobny do niej:
-
Przecież go nie widziała, jak może się jej podobać?
-
Nie wszyscy są tak płytcy jak ty i dla niektórych liczy się też
charakter – odpowiada Lee i tym samym zamyka buzię Tiffany.
-
Co tam? :)
Dostaję
SMS na Historii Stanów i ukradkiem go odczytuję. Profesor Boltmon
nie lubi, gdy ktoś używa komórek na jego lekcji.
-
Dlaczego zawsze w pierwszym SMS, a raczej w każdym używasz tej
cholernie uśmiechniętej buźki? ;)
-
A czemu nie? :)
Odpisuje.
Widzę,
że profesor mruży oczy w moją stronę, więc stukam szybkie:
-
Mam lekcję, nie mogę pisać, odezwę się potem.
-
Okey :(.
Smutna
buźka. On wie jak mnie rozśmieszyć. Paradoks. Totalny paradoks i
chaos. Tak właśnie wygląda moje życie.
Siedzę
na podłodze i płaczę. Idąc na autobus wpadłam na Patricka. Była
mała szarpanina, trochę mnie powyzywał, później przepraszam i
błagał, bym do niego wróciła. Jestem wrażliwa, ale przy ludziach
nie pokazałam słabości, więc wybuchnęłam płaczem, gdy tylko
weszłam do domu.
-
Hej :).
Dostaję
SMS od NIEGO. Nie mam siły nic odpisać, tylko zaczynam płakać
jeszcze bardziej. Dostaję więc kolejnego:
-
Zajęta? ;)
Znów
nie odpisuję, bo nie wiem co miałabym odpisać. Potrzebuję z kimś
pogadać i zastanawiam się czy nie zadzwonić do Lee, ale ona pewnie
jest z chłopakiem. Zresztą co miałbym jej powiedzieć? Że płaczę
przez tego idiotę Patricka?
-
Veronica, wszystko w porządku?
Kolejny
SMS od NIEGO i brak odpowiedzi z mojej strony. Kładę się w pozycji
embrionalnej i próbuję uspokoić oddech. Po chwili słyszę
piosenkę Madonny, którą mam ustawioną na dzwonek. Odbieram nie
patrząc nawet kto to. Zresztą pewnie to Lee, albo mama dzwoni z
pracy i poprosi o ugotowanie obiadu. Siadam i pytam zasmarkana:
-
Halo?
-
Co się stało?
Słyszę
seksowny, przejęty głos. Nie jest to ani Lee, ani mama. Nie. To ON.
On z cholernie seksownym głosem. Nie wiedziałam, że dźwięk
wychodzący z męskiego gardła może wywołać ciarki na moim ciele.
-
Kto mówi?
Idiotka.
Słyszę
lekki śmiech.
-
Shade – wypuszczam wstrzymywane powietrze. Bardzo chciałam, żeby
to powiedzieć. Czemu? Nie wiem – płaczesz. Co się stało?
-
Nic takiego – odpowiadam – zadzwoniłeś – jest to bardziej
stwierdzenie niż pytanie.
-
Pomyślałem, że wskoczymy na wyższy poziom – znowu śmiech –
zresztą nie odpisywałaś i uznałem, że coś się stało. Miałem
rację. Powiedz.
Chwila
ciszy. Zastanawiam się czy otworzyć się przed nim z czymś bardzo
intymnym. No może nie tak bardzo, ale...
-
Spotkałam dzisiaj mojego ex i nie było fajnie – cisza, która
zachęca mnie bym mówiła dalej – zerwałam z nim kilka miesięcy
temu, bo nie był dobrym chłopakiem.
-
I teraz cię nęka? - Czyżbym usłyszała w jego glosie złość?
-
Tak jakby.
Cisza.
W końcu on się odzywa:
-
Nie powinnaś płakać przez idiotę, który zmarnował swoją
szansę. Powinnaś się cieszyć, że oddał ją komuś kto na ciebie
zasłysz.
-
Wiesz jak pocieszyć dziewczynę.
Obiecałam jakieś krótkie opowiadanie póki mam przerwę, więc oto one :)
Kolejna część w poniedziałek :)
Dajcie znać co myślicie :)
xoxo
Daje okejkę
OdpowiedzUsuńZapowiada sie świetnie :) i cieszę się bardzo, ze cos dodalas :) pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuń