środa, 18 marca 2015

TEN DZIWNY GOŚĆ / 3

Mija miesiąc. Przez ten czas wydałam wiele pieniędzy na SMS i rozmowy z nim. Wiem o nim więcej, ale wciąż boję się spotkania. Zresztą na nowo zaczął mnie męczyć Patrick. I tym razem bardziej się do tego przykłada. Nie chce dać mi spokoju, co doprowadza mnie do szału i non-stop chodzę zła. Łatwo mnie wytrącić z równowagi.
Dzisiaj idziemy z dziewczynami na kawę do naszej ulubionej kawiarni. Kate i Tiffany siedzą na kanapie, ja i Lee na osobnych fotelach. Nagle rozmowa zjeżdża na Shade'a.
- Dlaczego rzadko używasz jego imienia? - Pyta Lee – ciągle tylko ten dziwny gość albo tajemniczy nieznajomy.
- Nie wiem, tak jakoś – odpowiadam i śmiejemy się – zostało mi.
- Kiedy się z nim spotkasz?
- Nie mam pojęcia. Coś czuję, że nadchodzi pora – odpowiadam lekko zestresowana – boję się, że teraz jest super, on jest taki... zajebisty, a potem kiedy się zaangażuję i zrobię sobie nadzieję, wszystko się spieprzy. Jak z Patrickiem. Przecież mam cela do dupków.
Cedzę i upijam łyk kawy. Dziewczyny nic nie mówią, co doprowadza mnie do większego szału. Wstaję i wycofując się mówię:
- Idę do łazienki.
Odwracam się i wpadam na jakieś – przystojnego – faceta.
Upadłabym gdyby mnie nie złapał w talii. Jednak czemu wciąż mnie nie puścił?
Kiedy wreszcie przestaję się na niego gapić i odzyskuję mowę mówię:
- Przepraszam. Powinnam uważać jak chodzę.
- Nigdy bym nie podejrzewał, że zachowujesz się jak typowa nastolatka z filmów. Chociaż miło widzieć, że nawet kiedy jesteś zażenowana wyglądasz uroczo.
Gapię się na niego z otwartą buzią, a jago następne słowa uderzają mnie w twarz.
- Miło też słyszeć, że jestem zajebisty.
Uśmiecha się ukazując rząd idealnie białych zębów.
To on. Shade. Mój tajemniczy nieznajomy. Ten dziwny gość. Przystojniak z seksownym głosem. Może to i płytkie, ale lepiej trafić nie mogłam.
- Miło cię wreszcie poznać – dukam i staję o własnych siłach, lecz on wciąż mnie nie puszcza – niestety są potrzeby ważniejsze niż ty. Między innymi siku.
Czerwienię się i uciekam do łazienki. Szybko stukam SMS do Lee:
- Ale przystojniak! Miazga!!!
Wracam, a Shade zastawia mi drogę do mojego stolika. Nie do wiary, że siedział tuż obok i wszystko słyszał.
- Skoro już się poznaliśmy – mówi z uśmiechem – co powiesz, żebyśmy spotkali się jutro?
- Jutro? - Powtarzam jak głupek.
- Nie wyjdziesz na typową sukę. Mówiłem ci, że warto było czekać na moją urodę – mówi z uśmiechem i wiem, że żartuje.
Wspominałam mu o tym, że boję się go spotkać, żeby potem nie było przypału.
- Byłabym typową suką, gdybym powiedziała, że z przyjemnością się z tobą spotkam?
- Byłabyś, gdybyś odmówiła.
Uśmiecham się, a on narzuca kurtkę. Zanim wyjdzie, nachyla się nade mną i szepcze do ucha:
- Warto było czekać na twoją reakcję.
Potem całuje mnie w policzek i wychodzi z kawiarni.
Padam na fotem i wypuszczam powietrze. Dziewczyny wciąż mają otwarte ze zdziwienia buzie.


Siedzę na ostatniej lekcji i dostaję SMS.
- O której kończysz? :)
Shade.
- Za dziesięć minut.
- Będę czekał pod szkołą :).
- Denerwujesz się? - Pyta szeptem Lee, a ja w odpowiedzi kiwam głową.
Jak cholera.
Ubieram się, poprawiam włosy i usta kredką z fioletową poświatą, pytam dziewczyn jak wyglądam i po ich uniesionych w górę kciukach wychodzę przed szkołę.
Shade stoi oparty o Range Rovera i uśmiecha się na mój widok. Jego uśmiech... dech w piersi zapiera.
- Cześć – mówię nieśmiało stając naprzeciw.
- Cześć.
Odpowiada i otwiera mi drzwi, po czym sam wsiada za kierownicą i rusza.
Przez chwilę siedzimy w ciszy, z radia leci jakaś piosenka, lecz ja oglądam auto. Moje wymarzone auto.
- Pytaj – mówi Shade z uśmiechem.
- Gdzie jedziemy?
- To raczej nie jest to o co chcesz zapytać odkąd wsiadłaś. A poza tym to niespodzianka.
Mrużę oczy, ale zadaję właściwe pytanie:
- Skąd masz to auto?
- To Wesa – mówi – kupił sobie za zarobione pieniądze w grze.
- Grze? Ach tak, bilard – odpowiadam sama sobie przywołując nasze rozmowy z początku znajomości.
Dojeżdżamy do jakiegoś wysokiego bloku i wjeżdżamy na parking.
- Jedziemy do ciebie? - Pytam z lekkim niepokojem w głosie, a on kiwa głową – ale nie jesteś psychopatą, prawda?
Śmieje się i odpowiada:
- Ty znowu swoje. Już ci mówiłem nie jestem psychopatą, jednak podejrzewam, że nie jestem dla ciebie odpowiedni.
Gasi silnik, lecz żadne z nas nie wysiada. Wpatruję się w niego, a on przed siebie i mówi dalej.
- Nie mogę przestać o tobie myśleć. Nie miałem czegoś takiego z żadną dziewczyną, dlatego nie odpuściłem. Wiem, że znajomość ze mną naraża cię na pewnie niebezpieczeństwo i zrozumiem jeśli nie będziesz chciała mieć ze mną nic wspólnego.
Spogląda mi w oczy i pierwszy raz w życiu widzę prawdziwie smutne spojrzenie. Przełykam ślinę i odpowiadam drżącym głosem.
- Nie chcę po prostu żebyś mnie skrzywdził.
- Nie skrzywdzę cię – odpowiada zdziwiony jakby nie takiej odpowiedzi się spodziewał.
- Ani emocjonalnie, ani fizycznie? - Pytam przypominając sobie obietnice Patricka. On też obracał się w podobnym towarzystwie.
- Co do emocji to nie będę nic mówił, bo nie potrafię przewidzieć przyszłości. Lecz nigdy cię nie uderzę. Nie wiem dlaczego tak pomyślałaś.
- Nieważne. Po prostu już chodźmy.
Uśmiecham się i wysiadam. On za mną i prowadzi mnie do windy. Wciska piąte piętro i ruszamy.
- Czemu pomalowałaś usta szminką? - Pyta nagle z uśmiechem.
- Mam zasadę, że nie całuję się z chłopakiem na pierwszej randce – odpowiadam – i to nie szminka, tylko kredka.
- Cokolwiek to jest, myślisz, że mnie powstrzyma? - Unosi do góry brwi i ma rację.
- Nie jesteś zbyt pewny siebie? - Pytam.
- Nie. Ale to nie zmienia faktu, że nie oprzesz mi się, kiedy będę chciał cię pocałować.
- Może się założymy? - Prostuję się i unoszę prawą brew.
- Dobra. Do końca będę stwarzał sytuację, w których każda dziewczyna rzuciłaby się na mnie z ustami. Nie pocałuję cię póki ty tego nie zechcesz, co nie znaczy że nie będę cię prowokował.
Oblizuję usta i wyciągam rękę.
- Zgoda. Jeśli wygram ja wybieram miejsce na drugą randkę, jeśli ty wygrasz, ty wybierasz.
- Nie jesteś zbyt pewna siebie? Liczysz na drugą randkę? - Przedrzeźnia mnie, lecz oddaje uścisk dłoni, co znaczy, że układ został zawarty.
Wysiadamy w ciszy i kiedy wkłada klucz do dziurki w drzwiach pyta:
- Milczysz, bo wpakowałaś się właśnie w niezłe bagno?
- Milczę, bo zastanawiam się, gdzie pójdziemy na drugą randkę.
Otwiera przede mną drzwi, a ja wchodzę do ładnie urządzonego mieszkania. Czuję, że Shade jest za mną i, gdy tylko słyszę psa chowam się w jego ramionach i cała się trzęsę.
- Veronica? - Pyta z troską w głosie – co jest?
- Nie mówiłeś, że masz psa – syczę patrząc na wielkiego owczarka niemieckiego.
- To jest Rocky. Pies Wesa, nie zrobi ci krzywdy, musi cię tylko obwąchać – mówi Shade i znajduję się na długość jego ramienia – dobrze?
Kiwam głową i czuję, że do oczu napływają mi łzy. Pies mnie okrąża, obwąchuje i siada pod moimi nogami. Kładzie głowę obok nich i idzie sobie na komendę Shadea.
- Wszystko gra? - Pyta ocierając mi łzę z policzka.
Kiwam głową i uśmiecham się.

Siedzimy przy blacie w kuchni i jemy spaghetti, które Shade ugotował. Jest przepyszne.
- Masz coś do picia? - Pytam.
- Sok w lodówce. Wybacz, zapomniałem zaproponować – mówi i wstaję, lecz zbywam go machnięciem reki, ponieważ ja siedzę w wewnętrznej stronie kuchni.
Otwieram lodówkę i wyciągam pomarańczowy sok. Odwracam się i Shade stoi za mną.
- Czekałeś na tą chwilę, co? - Pytam, a on się uśmiecha i wyjmuje mi sok z ręki, po czym nalewa do dwóch szklanek.

Kończymy jedzenie i pytam:
- Który to twój pokój?
- Ostatni.
Odpowiada i zanim zdąży coś dodać otwieram do niego drzwi.
Zamiast łóżka ma materac naprzeciw mnie, na prawo od niego jest wielkie balkonowe okno z pięknym widokiem na miasto.
Kładę się na jego łóżku i czekam aż wejdzie. Jego reakcja mnie zaskakuje. Zatrzymuje się w progu i opiera o framugę.
- Co? - Pytam słodko.
- Widok ciebie w moim łóżku jest nie do opisania.
Wstaję i rumienię się. Wiem, że gdybym tam została, doszłoby do czegoś, przed czym nie umiałabym się powstrzymać.
- To twoja mama? - Pytam pokazując na zdjęcie na półce, a on kiwa głową – ładna.
Podchodzi do mnie i chwyta mnie w talii.
- Zmieńmy temat – mówi.
- Czemu? - Unosi brew chyba trochę urażony, lecz mnie nie puszcza – czemu nie chcesz opowiedzieć mi o swojej mamie, albo tacie? Ty wiesz wszystko o mojej rodzinie – spuszczam wzrok bojąc się, że Shade zaraz odejdzie. W dodatku zły.
On jednak unosi mój podbródek i każe spojrzeć na siebie. Nic nie mówi, jego oczy wyrażają więcej smutku niż jakiekolwiek słowa. Nie wiem czemu, ale go przytulam. Zaskakuję go tym, ponieważ dopiero po chwili odwzajemnia uścisk. Zaczynam jeździć palcem po jego plecach czując pod koszulką mięśnie. Nagle chwyta moją dłoń trochę zbyt mocno.
- Shade? - Pytam drżącym głosem, a on poluźnia uchwyt, lecz wciąż trzyma jakby się bał, że odejdę – co się dzieje?
Opiera czoło o moje czoło i naprawdę mam ochotę go pocałować. Widzę, że się uśmiecha.
- Twarda jesteś – mówi i ciągnie mnie na łóżko.
Kładziemy się i wciąż jestem trochę oszołomiona jego zmiennym zachowaniem. Trochę przypomina mi Patricka. A przecież mówił...
Leżę przy ścianie twarzą do niego, a on po zewnętrznej stronie.
- Przepraszam – mówi – po prostu... miałem trudne dzieciństwo.
- Twój tata – domyślam się o co chodzi, lecz boję się to powiedzieć głośno – czy on cię molestował?
Zamyka oczy i wiem, że trafiłam w sedno. On się go boi. Boi się własnego ojca.
- Miałem sześć lat. Przed pięć lat przychodził do mojego pokoju. Noc w noc – głos mu drży.
- Przykro mi – mówię cicho, bo na nic innego mnie nie stać – dlatego nie lubisz czyjegoś dotyku?
Mam na myśli akcję przed chwilą. Kiwa głową, więc odruchowo zabieram rękę z jego ramienia, którą położyłam tam przed chwilą.
- Nie – szepcze.
Bierze moją rękę, całuje ją, po czym sama kładę ją z powrotem na jego ramię. Przysuwam się do niego i zaczynam smyrać go po ramieniu.
- W twoim dotyku jest coś innego – mówi wciąż cicho.
Uśmiecham się na te słowa. Jednak w głębi duszy nienawidzę jego ojca. Jak można coś takiego zrobić dziecku?

Stoimy przed moim domem. Cały dzień leżeliśmy i rozmawialiśmy. Potem Shade mnie odwiózł.
- Cholernie twarda sztuka z ciebie – śmieje się i głaszcze mój policzek – przykro mi, że zjechaliśmy dziś na te tematy. Nie tak to sobie wyobrażałem.
- A jak? Że rzucę się na ciebie i będę chciała polecieć w ślinę? - Śmiejemy się i dodaję – dobrze się bawiłam. I wygrałam, więc na drugą randkę idziemy w przyszłym tygodniu. Do kina.
Śmieje się znowu, więc całuję go w policzek i wchodzę do domu.



Kolejna część w piątek :)
Jak wam się podoba do tej pory? :)
xoxo

1 komentarz:

  1. Świetne to jest ! I nie mogę sie juz doczekać kolejnej części :) masz wielkiiii talent !

    OdpowiedzUsuń