Stoisz przed
wejściem do tego strasznego, opuszczonego domu. Przegrałeś zakład
i teraz musisz
wejść. Wiesz, że
koledzy stoją za tobą i czekają. Nie możesz okazać się
tchórzem, poddać się i przegrać. Prawda?
Spoglądasz na
zegarek na ręku, trzecia w nocy.
Co wam strzeliło
do głowy!
Naciskasz na klamkę
i otwierasz wrota do ciemnego holu. Czujesz silny zapach stęchlizny,
który wykręca ci żołądek, ale się nie poddajesz. Przełykasz
gulę w gardle i robisz krok naprzód. Niepewnie wchodzisz do środka
i po chwili słyszysz trzask.
Odwracasz się
gwałtownie i nie widzisz nic. Drzwi się zamknęły. Twój oddech
przyspiesza, pocą ci się ręce i zaczynasz stąpać z nogi na nogę.
Czujesz podmuch wiatru na twarzy i po chwili wszystkie światła się
zapalają. Rozglądasz się wkoło i oceniasz dom.
Stare meble
zachowane w idealnym stanie, bez grama kurzu na wierzchu. Tak jakby
ktoś tu sprzątał, a przecież budynek stoi opuszczony od
dziesięciu lat. Patrzysz na ściany, z których odchodzi farba.
Wiszą stare, rodzinne obrazy i czujesz się jak w jakimś pieprzonym
horrorze.
Nim reagujesz
kierujesz się ku schodom wiodącym na piętro. Szerokie, potężne i
groźne. Ale przecież to tylko zwykłe schody. Wyłożone czerwonym
dywanem.
Przypominasz sobie
o zadaniu. Musisz wejść na górę, podejść do okna i pomachać
kolegom. Wtedy będziesz mógł wyjść z tego cholernego domu.
Wchodzisz już na
czwarty stopień, kiedy nagle słyszysz śmiech dziecka. Zatrzymujesz
się w pół kroku, sztywnieją ci mięśnie, ręka kurczowo trzyma
się poręczy. Czekasz na ciąg dalszy tego śmiechu, lecz nic się
nie dzieje. Dochodzisz do wniosku, że to tylko twoja wyobraźnia. Wypuszczasz powietrze z płuc i ruszasz dalej. Po kolejnych czterech
krokach znów słyszysz ten sam dźwięk. Po jeszcze kolejnych wiesz,
że to nie twoja wyobraźnia. Przepocony od strachu dochodzisz na
górę. Dajesz sobie chwilę na złapanie oddechu i rozglądasz się.
Na prawo jak i na lewo widzisz korytarz z parą drzwi. Decydujesz się
na prawą stronę. Wolnym krokiem ruszasz do pierwszych drzwi.
Otwierasz je i mrozi ci krew w żyłach. To pokój dziecięcy. Stoisz
wpatrzony w łóżeczko, różowe zabawki i okno.
Okno! Tak!
Podbiegasz i
widzisz swoich kolegów. Zaczynasz walić w szybę, ponieważ okno
nie chce się otworzyć. Jednak oni niczego nie słyszą i nie widzą.
Zrezygnowany odwracasz się i widzisz dziewczynkę. Stoi w progu
pokoi i patrzy prosto na ciebie. Nie wiesz co zrobić. Jesteś
sparaliżowany strachem. Dziewczynka wyciąga umazaną rączkę. To
pewnie keczup, myślisz, ponieważ maź jest czerwona. Nie chcesz
zatruwać sobie głowy, że to krew.
Dziewczynka
wskazuje na ciebie, wyciera rączkę o różową sukienkę
zostawiając na niej ślad i ucieka głośno się śmiejąc. Jesteś
pewien, że ten śmiech zostanie ci w głowie do końca życia.
Ruszasz do wyjścia
i kiedy wiesz, że na korytarzu nie ma nikogo pędem zbiegasz na dół. Dobiegasz do drzwi, lecz mimo twoich starań one nie chcą się
otworzyć. Walisz w nie pięścią. W końcu ustępują i wypadasz na
chłodne powietrze.
Koledzy podbiegają
do ciebie i zadają mnóstwo pytań. Na żadne nie odpowiadasz.
Mijasz ich i idziesz prosto do domu. W głowie ciągle kotłuje ci
się śmiech tej małej dziewczynki.
Wchodzisz do domu i
idziesz prosto do łóżka. Po kilku minutach zasypiasz.
Otwierasz oczy i
czujesz zapach stęchlizny. Wiesz, że coś jest nie w porządku.
Patrzysz na zegarek. Jest trzecia w nocy. Ale jak to? Spałeś równe
dwadzieścia cztery godziny?
Wiesz, że coś
jest nie w porządku. Wstajesz i idziesz do łazienki. Zaspany
otwierasz drzwi i nim zdążysz się zorientować wchodzisz do tego
domu.
Co jest grane?!
Nagle się
rozbudzasz, odwracasz się z zamiarem wrócenia do łóżka, lecz za
tobą nie ma żadnych drzwi. Przed sobą widzisz tylko te cholernie
potężne schody, wyłożone czerwoną wykładziną.
Myślisz, że to
zły sen.
Na pewno.
Wchodzisz na
pierwszy stopień i zapiera ci dech w piersi. Słyszysz śmiech.
Śmiech małej dziewczynki. Dochodzi do tego tupot małych nóżek.
Odwracasz się i widzisz drzwi wejściowe. Podbiegasz do nich i z
całych sił pchasz. Lecz one nie chcą się otworzyć.
Odwracasz głowę.
Na szczycie schodów widzisz małą dziewczynkę w różowej
sukience, z czerwoną plamą. Pchasz mocniej i tym razem drzwi
ustępują. Lądujesz na łóżku.
Nie wiesz co się
dzieje, lecz wiesz jedno – jesteś w swoim pokoju, bezpieczny.
Spoglądasz na zegarek. Trzecia zero jeden. Kładziesz się i po
chwili zasypiasz.
Otwierasz oczy i
czujesz zapach stęchlizny. Wiesz, że coś jest nie w porządku.
Patrzysz na zegarek. Jest trzecia w nocy...
Opowiadanie wysyłałam na konkurs, niestety... ;)
xoxo