Dwa lata później.
- Cześć jestem Joyce – odezwał
się do mnie piękny, wysportowany chłopak o niebieskich oczach i
czarnych jak smoła węgiel włosach – jesteś tu nowa?
- Tak – to prawda. Pracuję w tym
barze od tygodnia, ale nigdy go tutaj nie widziałam – jestem Jo.
Wyciągnął do mnie rękę, a ja ją
uścisnęłam.
- A w mieście?
- Też. Przeprowadziłam się tutaj z
Nowego Jorku miesiąc temu.
- Czemu? - Spytał i uniósł brwi
wyraźnie zdziwiony, że dziewczyna przeprowadza się z dużego
miasta do małego.
- Moja mam tu mieszka, w dodatku
chciałam tutaj studiować. No i nie lubię dużych miast.
- Może umówimy się na kawę? -
Spytał opierając się oblat.
Szybki jest. Nawet się jeszcze nie
znamy, a on już zaprasza mnie na kawę. A ja jestem szybka, bo się
zgodziłam.
Spotkaliśmy się następnego wieczora
w popularnej dla tej mieściny kawiarni. Podają dobre latte.
Zajęliśmy stolik i przegadaliśmy
dobre dwie godziny. Ciągle się śmialiśmy, łapaliśmy za rękę i
poznawaliśmy się. Na koniec spytał:
- Masz może ochotę na związek bez
zobowiązań?
Spojrzałam na niego wielkimi oczami.
Całe życie się w to bawię i myślałam, że tutaj zacznę od
nowa, będę miała dobrą opinię i znajdę kogoś porządnego.
- Ja... skończyłam z tym. Zaczęłam
szukać kogoś na poważnie.
Odpowiedziałam wreszcie i myślałam,
że Joyce wyjdzie i więcej się nie odezwie. Lecz on uśmiechnął
się szerzej i szepnął mi na ucho, że ma wolne mieszkanie.
Nie mogłam się powstrzymać i
zgodziłam się pójść do niego.
Szybko gadka-szmatka zmieniła się w
ściąganie ubrań, całowanie, a zaraz potem przerzuciliśmy się na
łóżko w sypialni i uprawialiśmy seks. Muszę przyznać, nigdy z
nikim nie było mi tak dobrze. A mam tego trochę za sobą. Nie żeby
coś... po prostu lubiłam związki bez zobowiązań.
Żyliśmy tak dwa miesiące.
Rozmawialiśmy, spotykaliśmy się, uprawialiśmy zajebisty seks, ale
to wszystko nie było na poważnie. Wiedziałam o tym od początku,
jednak i tak się zakochałam. Zresztą jak tu nie zakochać się w
takim facecie? On też ciągle powtarzał, że jeśli chcę możemy
przestać, czy jestem pewna oraz że to nie ma głębszego znaczenia.
Nie szukał dziewczyny. On”kolacjonował” kochanki.
Zerwałam z nim. Wszystko. I „związek”
i kontakt. Pewnego wieczoru poszliśmy na spacer. Nie trzymaliśmy
się za rękę. Po prostu szliśmy obok siebie. Nagle podszedł do
nas mój kolega z dzieciństwa. Był trochę wstawiony i zaczął
mnie zapraszać na randkę. Odrzuciłam jego propozycję i już
mieliśmy odchodzić, kiedy Joyce się wkurzył i pobił go.
Powiedział, że zrobił to z zazdrości. Wkurzyłam się, ponieważ
on mógł być zazdrosny, a ja nie. Ponieważ to on ciągle
powtarzał, że nic więcej z nas nie będzie.
Jak się okazał szybko znalazł sobie
nową ofiarę.
kolejna część w czwartek :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz