Pół roku później.
Poszłam z Joycem, Stephani i Carlem
na imprezę. Robili ją w jednym z najpopularniejszych klubów z
mieście z okazji powitania nowego roku. Z Joycem układało mi się
dobrze, byliśmy razem od pięciu miesięcy, a miesiące temu
zgodziłam się iść z nim do łózka. Myślałam, że będzie
bolało, ale on najwidoczniej miał doświadczenie. I to w wieku
dwudziestu trzech lat...
Przetańczyliśmy pół nocy, kiedy
Joyce znikł mi z oczu. Nigdy nie byłam typem zazdrośnicy, ale
wiedziałam, że jest porywczy i bałam się, że wpakował się w
jakieś kłopoty. Poszłam go więc poszukać. Ani przed klubem, ani
w palarni go nie było. Pomyślałam o męskiej toalecie. Wszyscy
byli tak pijani, że nie zdziwiła ich dziewczyna w męskim kiblu.
Zobaczyłam jak jakaś laska klęka przed jakimś gościem w jednej z
kabin i zrobiło mi się niedobrze z tego powodu. Oraz z tego jak
dziewczyny łato psują sobie opinię na takich imprezach. Jednak,
kiedy lepiej się przyjrzałam poznałam buty Joycea. Dodałam dwa do
dwóch i wiedziałam, że to on. Otworzyłam kabinę, wyrzuciłam z
niej dziewczynę i walnęłam Joycea mocno w twarz. Potem wyszłam z
klubu i nigdy więcej się do nego nie odezwałam.
Następną część dodam jutro :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz