Kolejny dzień
nowej szkoły. Liceum, pierwsza klasa, wszystko to jakaś bzdura.
Jeszcze gorzej niż w gimnazjum. Nawet nie wiem, kiedy te dni tak
szybko zleciały. Chciałbym dotrwać końca, albo żeby koniec
nastąpił jak najszybciej. Idąc korytarzem, dzień po dniu
zastanawiam się co oni wszyscy myślą. Moje życie to jedno wielkie
gówno, a ich problem są niczym w porównaniu z moimi. Idą
swobodnie, nie myśląc, nie patrząc na nic dookoła. Są ślepi.
Nienawidzę wszystkiego co mam, z chęcią zamieniłbym się z
każdym. Nawet z psem. Większość psów ma łatwiejsze życie niż
ja. Bez obcego człowieka, który jest ich ojcem i bez obcej kobiety,
którą uważałeś kiedyś za matkę. Mają coś czego ja nie mam.
Mają nadzieję. Boże, jak nienawidzę wszystkiego i wszystkich!
Poszedłem na
lekcje. Jak zawsze usiadłem z tyły. Słuchałem co mówi
nauczyciel, rozglądałem się po klasie próbując odgadnąć co
myślą. Znowu. Lubię siedzieć i zgadywać co chodzi im po głowach.
Żyję jak każdy człowiek. Chodzę, śpię, jem, uczę się. Z
pierwszego punktu widzenia jestem normalny. O ile normalność jest
pojęciem względnym. Lecz jeśli ktoś wejrzy we mnie głębiej,
zobaczy chłopaka z problemami, których nie powstydziliby się nawet
bohaterowi Piły. Może kiedyś myślałem o śmierci, samobójstwie,
lecz nie mam tak mocnego punktu by to zrobić. Podciąć żyły,
skoczyć z dachu czy powiesić się.
Chcecie poznać
moją historię? To nie płaczcie i nie litujcie się nad biednym
dzieckiem. Nauczyłem się radzić sobie, po części. Tylko czasem
przechodząc koło ludzi, pomyślcie co oni mają w głowach. Może
uda wam się kogoś uratować.
Patrzę na swoje stare mieszkanie.
Wiem, że śnię. Kolejny raz mam ten sam koszmar. Chcę się
obudzić, ale jednocześnie chcę przeżyć to jeszcze raz. By
pamiętać. Pamiętać czego się boję i przed czym uciekam. Oraz
przez co stałem się takim, a nie innym człowiekiem. Mam osiem lat.
Siedzę w pokoju i oglądam telewizję. Bajka dla dzieci. Wtedy
jeszcze nie wiedziałem co ma mnie spotkać. Słyszę jakiś huk. Idę
do salonu i kuchni, lecz to nie stamtąd dochodził dźwięk. Idę
więc do sypialni rodziców i widzę mamę. Pakuje do walizki ciuchy.
Dostrzega mnie. Nic nie mówi, tylko się uśmiecha niepewnie.
- Co robisz mamo? -
Słyszę swój cichy głos.
- Pakuję się.
- Ale dlaczego?
- Nie zrozumiesz.
Ale...wrócę – dodaje niepewnie i kontynuuje pakowanie.
Stoję w drzwiach i
widzę jak pakuje wszystko. Ubrania, pieniądze, kilka drobiazgów.
Rusza do drzwi, a ja drepczę jej po piętach. Zakłada buty, kurtkę
i patrzy na mnie
- Czy to przez
Samantę? - Pytam – czy chodzi o jej wesele?
- Nie Kuba, tu nie
chodzi o nią. Chodzi o mnie – całuje mnie w czoło i dodaje –
wrócę.
Patrzę jeszcze jak
zamyka drzwi, słyszę przekręcanie klucza i przez okno widzę jak
wsiada do taksówki. Odeszła. Znowu.
Obudziłem się, gwałtownie siadając
na łóżku. Spojrzałem na zegarek i zobaczyłem szóstą
trzydzieści. O ósmej zaczynała się pierwsza lekcja. Przetarłem
oczy i poszedłem do łazienki. W mieszkaniu było cicho, wszyscy
jeszcze spali. Obmyłem twarz zimną wodą i spojrzałem w swoje
odbicie w lustrze. Podkrążone zielone oczy i brązowe włosy były
w nieładzie, jak zawsze zresztą. Wróciłem do pokoju i usiadłem
na łóżku. Każdy dzień był taki sam. Wstawałem ze złym humorem
i nastawieniem. Ciężko naprawić ludzi takich jak ja. Nie chcę
wracać do mojego snu, albo raczej koszmaru. Pojawia się co jakiś
czas, by zepsuć to co zacząłem sobie układać. Pamiętam wszystko
tamtego dnia. To jak mama uciekła, jak zadzwoniłem do taty, jego
późniejszą kłótnię z ciocią i to jak ciocia tuliła mnie do
snu. Teraz jest inaczej. Jest gorzej. Ludzie się zmienili. Czas
zmienił nas wszystkich.
Wszedłem do szkoły i udałem się na
pierwszą nudną lekcję. Polski. Siadłem w pierwszej ławce i z
resztą klasy czekałem na nauczyciela. Spoko facet, choć jak ma zły
dzień, jest wkurzający. I oto jest. Ubrany jak hipis, z wieczną
teczką pod pachą.
- Dzień dobry
uczniowie – odpowiedziało mu kilka pomruków – no tak, ciężki
poranek. Jak każdy.
Nie słuchałem go
dalej. Po raz kolejny się wyłączyłem. I to nie tylko dlatego, że
nie lubiłem nauczyciela czy lekcji. Po prostu coś innego siedzi mi
w głowie. Siedziałem tak i wpatrywałem się w zeszyt, aż ktoś
mnie szturchnął:
- Kuba? - Spytał
nauczyciel – wszystko w porządku? Jesteś jakiś nieobecny.
- Tak, tylko –
rozejrzałem się po klasie – zamyśliłem się. Przepraszam.
Uśmiechnąłem się
blado i przepisałem notatki z tablicy, próbując zignorować szepty
`dziwak`.
I właśnie tak
mijał każdy mój dzień. Unikałem ludzi, starałem się ignorować
głupie komentarze i snułem się po korytarzach jak duch. Nieobecny.
Niezauważalny. Ignorowany. Po lekcjach udałem się na sopockie
molo. Jedno z najdłuższych w Polce i dla mnie najpiękniejszych.
Jestem sentymentalistą. Oczywiście nic za darmo. Jednak jak się
mieszka tu szesnaście lat, to wszystko jest możliwe. Udało mi się
oszukać ludzi, którzy pobierają pieniądze za wejście i zacząłem
spacerować. Lubiłem to miejsce. Czułem się tutaj spokojny. Mogłem
posiedzieć, popatrzeć, pomyśleć. Jednak najczęściej nie robiłem
nic. Najpiękniej jest tu nocą, zwłaszcza zimą. Przychodziłem
tutaj codziennie, może ze względu na to, że tu czułem się
normalny.
Wróciłem do domu i po cichu poszedłem
do swojego pokoju. Włożyłem słuchawki w uszy i położyłem się
na łóżku. Nie miałem dziś siły na nic. Postanowiłem odrobić
lekcje, po czym włączyłem laptopa. Sprawdziłem Facebooka i
wylogowałem się. Włączyłem tumblara i zacząłem przeglądać
zaległe posty. Kiedy sprawdziłem wszystko, włączyłem film i pod
koniec zasnąłem.
Obudziłem się
następnego dnia. Zamknąłem laptopa i poszedłem wziąć prysznic.
Czułem, że dzisiejszy dzień też nie będzie należał do
najlepszych. Ostatnio wszystko zaczynało się psuć. Ubrałem
spodnie i bluzę i wyszedłem do szkoły. Kolejny dzień nie uważałem
na lekcjach, zamyślałem się. Wiedziałem, że muszę przestać to
robić, ponieważ znowu będę zmuszony pójść do psychologa. Nie
chciałem. Nie lubiłem dzielić się z nikim moimi uczuciami. No i
mam nie najlepsze wspomnienia jeśli chodzi o tego typu lekarzy.
Dwa lata temu
chodziłem do psychologa. Lecz nie pomagał mi za dużo. Czułem się
gorzej wyjawiając mu moje najskrytsze i najgorsze myśli. Uważałem,
że psycholog mi nie pomaga. Tylko siedział, słuchał i robił
notatki. Czułem się ignorowany. Nie interesował się mną zbytnio,
liczył się pieniądze jakie mój tata płacił. Lecz mojego taty
też nie obchodziło to, że nic mi to nie daje. Więc zbuntowałem
się i przestałem chodzić na sesje. Nie sadziłem, że to tylko
pogorszy sprawę. Wylądowałem w psychiatryku. Tam wcale nie było
lepiej, ale nie chcę się zagłębiać w szczegóły. Wypuścili
mnie po tygodniu, przepisując kolorowe tabletki na uspokojenie.
Oczywiście ich też nie brałem
Wróciłem do domu
i zaczęły się kłopoty.
- Kuba! - Zawołał
z kuchni tata. Wiedziałem, że lepiej się nie stawiać. Tak czy
inaczej nie skończy się to dobrze.
- Tak? - Spytałem
przekraczając próg.
- Dzwonił twój
wychowawca. Powiedział mi, że śpisz na lekcjach.
- Co? To nieprawda.
- Nie uważasz na
lekcjach. Może znowu zapiszę cię do psychologa
- Nic się nie
dzieje.
- Więc to się nie
powtórzy? - Pokiwałem głową - mam nadzieję.
Odwróciłem się i poszedłem do
pokoju. Nie mogłem usiedzieć w miejscu, wiec po cichu wymknąłem
się z domu i poszedłem na molo. Siadłem na samym końcu, z dala od
ludzi. Rozmowa z tatą poszła zaskakująco dobrze. Nasza pierwsza
rozmowa na temat mojego zbuntowanego zachowania zakończyła się
moją złamaną ręką. Pociągnęło to za sobą długie rękawy i
blizny na rękach. To wtedy pękłem z trzymaniem emocji na wodzy i
przestałem się starać to pokonać. W pewnym momencie obok mnie
ktoś usiadł. Spojrzałem w bok i ujrzałem piękną dziewczynę.
Czerwone fale sięgały jej do pasa. Była ubrana w czarną sukienkę
i ciężkie buty, mimo że pogoda nie była dziś słoneczna.
Odwróciła głowę w moja stronę i zobaczyłem najsmutniejsze
brązowe oczy w życiu. Po chwili znów patrzyła przed siebie i
wyciągnęła papierosa. Odpaliła, zaciągnęła się i spytała:
- Palisz?
Miała ładny głos.
Jedyna odpowiedź na jaką było mnie stać, to pytanie:
- Nie jest ci
zimno?
Zaśmiała się
delikatnie i wstała.
- Jesteś pierwszą
osobą, którą to obchodzi.
Uśmiechnęła się
lekko nie patrząc na mnie i odeszła. Odwróciłem głowę by
odprowadzić ją wzrokiem, lecz jej nie zobaczyłem. Było to dziwne
i zaskakujące.
Siedziałem na molo
jeszcze dwie godziny i wróciłem do domu. Po cichu udałem się do
swojego pokoju. Wyszedłem do łazienki się wykąpać i poszedłem
spać.
Następnego dnia w
szkole starałem się uważać. Nie zamyślałem się na lekcjach
choć było to trudne. Następnie wracałem do domu i zamykałem się
w swoim pokoju. Taty jak i siostry to nie obchodziło. Nie
interesowało ich to co robię, byle bym nie sprawiał kłopotów.
Codziennie też chodziłem nad molo. Stało się to moją tradycją.
Może po cichu też liczyłem na kolejne spotkanie z czerwonowłosą
dziewczyną. Zachowywałem się tak przez dwa miesiące. Ktoś kto
mnie nie znał, mógł uznać moje zachowanie za dziwne. A ci co mnie
znali – nie obchodziło ich to.
Pewnego
listopadowego wieczoru, kiedy było mało ludzi usiadłem na deskach
mola na końcu i oparłam się na barierkach. Znajdowałem się na
niższym poziomie. Zamknąłem oczy i poczułem obok czyjąś
obecność. Nie musiałem widzieć by wiedzieć, że to ona. Żadne z
nas się nie odezwało. Słyszałem jak zapala zapałkę i pewnie
zaciąga się papierosem.
- Palenie zabija –
powiedziałem.
- Kiedyś wszyscy
umrzemy. I to nie papierosy mnie zabiją.
Odparła smutno.
Spojrzałem na nią, a jej wzrok błądził po ciemnym morzu. Nie
miałem odwagi się odezwać, więc wróciłem do poprzedniej
pozycji. Miło było czuć morską bryzę na twarz i świadomość,
że obok siedzi ktoś. Ktoś, kto prawdopodobnie jest podobny do
ciebie. Wiec oboje siedzieliśmy w milczeniu. I to było przyjemne.
Spotykaliśmy się
codziennie. Nie ustaliliśmy ani miejsca, ani czasu. Po prostu, kiedy
siedziałem na deskach, ławce czy nawet stałem, pojawiała się
ona. Siadała lub stała obok mnie i paliła papierosa. Nic nie
mówiliśmy. Żadnego 'cześć, co słychać?', ani 'ładna pogoda
dziś'. Nie musieliśmy się odzywać, cisza w tym przypadku była
przyjemna. A nawet nie była krępująca. Tak samo się żegnaliśmy.
Ona wstawała i odchodziła lekko muskając moje ramię palcami. Ja
czekałem jeszcze pięć minut, po cym także wracałem. Starałem
się nie natknąć na tatę, ponieważ mogło się to skończyć źle.
I na początku grudnia tak się stało.
No to zaczynamy :) Kolejna część w poniedziałek :)
Jeśli źle się czyta przez ten format to przepraszam, ale wciąż szukam sposobu by to poprawić : )
No to zaczynamy :) Kolejna część w poniedziałek :)
Jeśli źle się czyta przez ten format to przepraszam, ale wciąż szukam sposobu by to poprawić : )
jeeeeeej w końcu 1 część! :D już nie mogę się doczekać następnej ;>
OdpowiedzUsuńSuper .. Czekam na nexta <3
OdpowiedzUsuń~ Louall <3