Nie zauważyła
mnie, ale byłem prawie pewien, że to mnie szuka. Dziewczyna widząc
moje trzęsące się ręce spytała:
- Chcesz stad
iść, prawda? - Kiwnąłem głową.
Wzięła mnie za
rękę i poszliśmy w kierunku przeciwnym do cioci. Zeszliśmy na
niższy poziom i wyszliśmy z molo.
- Dzięki –
powiedziałem i oboje się rozeszliśmy.
Ruszyłem szybko
do domu. Nie miałem pojęcia co ciocia robiła w mieście, ale
pewnie miało to ze mną jakiś związek. Na progu minąłem się z
tatą, który wychodził na nocną zmianę.
- Ze szkoły? -
Spytał unosząc brwi.
Kiwnąłem głową,
więc mnie przepuścił. Padłem na łóżko i powoli uspokajałem
oddech. Udało mi się. Włączyłem laptopa i sprawdziłem pocztę
oraz fora internetowe. Po około dwudziestu minutach usłyszałem
pukanie do drzwi. Poszedłem otworzyć i w progu zobaczyłem ciocię.
Wpuściłem ją do środka i już na wejściu zaczęła mi prawić
kazanie:
- Gdzie dziś
byłeś?
- W szkole.
- Byłeś dziś
na molo? - Kiedy nie odpowiedziałem, krzyknęła – pytam się!
- A od kiedy
obchodzi cię to co robię?
Stanęła jak
wryta. Trzasnęła drzwiami, które wciąż były otwarte i mówiła
dalej:
- Naprawdę
chcesz by tacie się pogorszyło? Chcesz go doprowadzić do takiego
samego stanu jak matkę?
-Tacie się
pogorszyło? - Powtórzyłem jej słowa z niesmakiem – a co ze mną?
Czy ktoś w tym domu myśli o mnie? Wszyscy tylko obwiniają mnie o
ucieczkę mamy.
- Nieprawda... -
zaczęła zaprzeczać, lecz jej przerwałem.
- Prawda! Przed
chwilą sama to powiedziałaś!
Odwróciłem się
i chciałem iść do pokoju, kiedy usłyszałem jej słowa:
- Bądź lepszy
dla ojca.
Po czym wyszła.
Wpadłem do swojego pokoju i najmocniej jak umiałem trzasnąłem
drzwiami. Chciałem by ta złość minęła. Chciałem ją przenieść
na coś innego. Zrzuciłem z biurka wszystkie rzeczy na podłogę, w
dodatku rozbiłem szklankę. Wyciągnąłem, albo raczej wyrzuciłem
spod łóżka blaszane pudełko i podciągnąłem rękaw. Lecz w tym
momencie nawet to nie pomogło. Oparłem się o łóżko i zamknąłem
oczy. W tym momencie bardzo nienawidziłem ciotki. Wróciłem do
chwili, kiedy zostawiłem tatę na krawędzi dachu. Wymieniłem go na
ciocię i teraz patrzyłem, bardzo realnie jak się boi. Nie może
zrobić kroku, złapać równowagi. Jest bezsilna i bezradna, jak ja
podczas każdej rozmowy z nią. Zawsze mnie obwinia o ucieczkę mojej
mamy, a jej siostry. Zawsze broni tatę, on jest święty, a ja
jestem jak wrzód na dupie. Złość zaczęła mijać. Otworzyłem
wolno oczy i położyłem się na łóżku. Nie sprzątnąłem
bałaganu, który narobiłem. Kawałki szkła dalej walały się po
podłodze, zeszyty i kilka długopisów z biurka poleciało pod
drzwi, a moje blaszane pudełko stało otwarte. Zamknąłem je i
schowałem pod łóżkiem, by nikt go nie znalazł i nie odebrał mi.
Wróciłem z powrotem pod kołdrę i zasnąłem.
Obudziłem się o
jedenastej. Poszedłem do kuchni by coś zjeść, później się
wykąpać, aż wróciłem do łóżka.
Przez kilka dni
chodziłem nieobecny. Problemy z ojcem się pogłębiały jak moje
rany na ręce. Mój siniak z oka zaczął schodzić i nie został po
nim ślad, tak jak po rozwalonej wardze. Cioci także nie widziałem
od naszego ostatniego spotkania. W moim umyśle na krawędzi dachu
stał wciąż ojciec. Wszystko zaczynało się pogarszać. W dodatku
nie widziałem czerwonowłosej dziewczyny od miesiąca. Nie
przychodziła na molo, nie dawała znaku życia. Zaczynałem się
martwić, że zrobiła coś... coś głupiego, albo po prostu
odeszła. Nadeszła zimna. Udałem się wieczorem na molo. Lubiłem
zimą tam przesiadywać. Nie czułem zimna, mrozu, czułem tylko
wewnętrzne ciepło od przepięknego widoku.
Rozmyślałem,
gdzie może przebywać czerwonowłosa dziewczyna, kiedy usiadła
obok. Była ubrana w czarny płaszczyk do kolan, biały szalik, a
włosy splatała w prostego warkocza. Nie miała czapki, ale nie
wyczułem, żeby było jej zimno.
- Nie było cię
– zacząłem.
- Dużo
myślałam... nad odejściem – spojrzała na mnie. Miała
podpuchnięte oczy – nie potrafię dłużej wytrzymać, ale nie
potrafiłam odejść bez pożegnania.
- Nie musisz się
żegnać – zaczęłam, nie bardzo wiedząc co powiedzieć – nie
musisz odchodzić.
- Jest zbyt źle,
by to przetrwać – znów skierowała wzrok na zamarznięte morze.
Zaczął sypać
śnieg. Mógłbym cieszyć się z tej chwili, gdyż lubię śnieg, w
dodatku wróciła czerwonowłosa dziewczyna. Ale się nie cieszyłem.
- Pomogę ci.
Razem damy radę.
- Pomagałeś mi
cały czas. Odkąd cię spotkałam trzymałeś mnie przy życiu, ale
ja już dłużej tak nie mogę
- Nie możesz
tak... nie możesz tak po prostu odejść.
- I nie odchodzę.
Nie tak po prostu. Długo myślałam i podjęłam decyzje. Mam do
ciebie jednak jedną prośbę.
- Co tylko
chcesz.
- Chciałabym
posiedzieć z tobą w ciszy. Tutaj.
Uśmiechnęła
się, a ja odwzajemniłem uśmiech. Usiedliśmy przodem do morza i
patrzyliśmy. Siedzieliśmy w milczeniu, w pewnym momencie dziewczyna
oparła głowę o moje ramię. Nie miałem odwagi, by ją otoczyć
ramieniem, bałem się, że w każdej chwili zniknie. Tak się miało
stać niedługo. Starałem się zapamiętać wszystkie dobre chwile z
nią związane. Nie chciałem by odeszła, ale taka była jej decyzja
i wiem, że nic nie wpłynie na jej zmianę. Bałem się tego
cholernie. Kolejnej straty, nie wiedziałem czy sobie poradzę. Może
gdybym zaczął wcześniej jej pomagać, nie doszłoby do tego. Przez
resztę życia będę się o to obwiniać.
Wstała. Wstałem
razem z nią. Zaczęło się robić bardzo ciemno, nawet nie wiem ile
tak siedzieliśmy.
- Nie odchodź,
proszę – spojrzała na mnie, po jej policzku leciała łza.
Zbliżyliśmy się tak, że teraz staliśmy bardzo blisko –
potrzebuję cię.
Czułem, że
zaraz sam się rozpłacze. Ona tylko cicho się zaśmiała i
powiedziała:
- Nie będziesz
sam. Nigdy cię nie opuszczę. Proszę abyś dalej żył, a ja będę
się do ciebie uśmiechać z góry. Będę cię chronić. Zawsze będę
przy tobie.
Zanim zdążyłem
coś powiedzieć złożyła na moich ustach najdelikatniejszy i
najsmutniejszy pocałunek.
- Wiktoria. Tak
mam na imię. I tym razem przegrałam.
Odeszła z
uśmiechem na ustach. Patrzyłem jak znika w ciemnościach. Dopiero
po pięciu minutach byłem zdolny powłóczyć się do domu.
Kilka dni minęło
zanim doszedłem do siebie. Nie w pełni, ale podnosiły mnie na
duchu jej ostanie słowa. Ze zawsze będzie przy mnie. Teraz wiem, że
następnym razem jak spotkam kogoś takiego, zrobię wszystko co się
da by pomóc.
Koniec :) Co myślicie o całym (krótkim) opowiadaniu? Napiszcie w komentarzach :)
Ps. Zapomniałam podziękować osobie, która mnie do tego zainspirowała oraz opowiedziała swoją historię. W tym opowiadaniu 50% życia chłopaka jest prawdziwe.
Ps. Zapomniałam podziękować osobie, która mnie do tego zainspirowała oraz opowiedziała swoją historię. W tym opowiadaniu 50% życia chłopaka jest prawdziwe.