Był piątek.
Trening. Poszłam na niego z moją przyjaciółką Mel. Miało być
tak jak co tydzień, lecz było inaczej.
Od roku chodziłyśmy
na treningi biegaczek. Jestem dość kiepska, ale to prośba taty. W
wieku siedemnastu lat i bycia córką trenera liceum ciężko być
wolnym i robić co się chce. Zwłaszcza, gdy macocha jest
dyrektorką.
Rozgrzewałyśmy
się, kiedy usłyszałam naszych przyjaciół: Nathana i Codyego.
Mieli akurat trening futbolu. Podeszłam do nich i przywitałam się.
- Cześć, jak leci?
- Cześć, jak leci?
- Mogłoby być
lepiej, gdybyś biegała w krótkich spodenkach.
Odpowiedział
Nathan, a ja odruchowo obciągnęłam nogawki, które i tak sięgały
do kostek.
Przyjaźniliśmy
się od dwóch lat i od razu się w nim zakochałam. Tylko
przyjaciele, lecz on wiedział co do niego czuję.
Pokazałam mu język
i wróciłam do dziewczyn.
- Ana! - Krzyknęła do mnie trenerka – zdejmij pierścionek. Wiesz, że nie toleruję biżuterii na mojej bieżni.
- Ana! - Krzyknęła do mnie trenerka – zdejmij pierścionek. Wiesz, że nie toleruję biżuterii na mojej bieżni.
To prawda. Ale to
był pierścionek, który dostałam od biologicznej mamy, kiedy była
chora. Kilka dni potem umarła i to jedyna „żywa” rzecz jaka mi
po niej pozostała. Udałam więc, że chowam pierścionek, a gdy
pani trener Collins już nie patrzyła, założyłam go z powrotem.
Ustawiłyśmy się
na pozycji i zaczęłyśmy biec. Na drugą część rozgrzewki było
jedno okrążenie. Potem chwila odpoczynku i zaczynała się
prawdziwa walka. Nagle zakręciło mi się w głowie. Kucnęłam na
chwilę, a kiedy wstałam na polecenie Collins, zemdlałam.
Otworzyłam oczy i
znów byłam na bieżni. Lecz coś było nie tak. Nie było żadnych
przedmiotów, ludzi i było dziwne cicho, ponuro i nie po
amerykańsku. Wstałam i zaczęłam się rozglądać. Kilka kroków
ode mnie wstawał też Nathan. Podbiegłam do niego i spytałam:
- Co się stało? Gdzie są wszyscy?
- Co się stało? Gdzie są wszyscy?
- Nie wiem –
odparł dotykając głowy – dostałem piłką i bach!
Nagle usłyszałam
dziwny krzyk. Albo raczej rozkaz.
- Macie ich
znaleźć! Nie wiem jakim cudem się tutaj dostali, ale chcę ich
mieć!
- Nie wiem co jest
grane, ale spadamy – odparł Nathan i pociągnął mnie za sobą do
szatni.
Kiedy już
znaleźliśmy się w pustym pomieszczeniu usiadłam na podłodze.
- Gdzie my u licha
jesteśmy?
Zaczęłam się
trząść i otuliłam ramionami. Miałam na sobie dresy i koszulkę.
Ale to strach powodował wstrząsy.
- Hej – podszedł
do mnie Nathan i dźwignął mnie na nogi – nie martw się.
Wydostaniemy się są. Tylko się uspokój.
Kiwnęłam głową
i poszłam za nim do szkoły, z którą bezpośrednio łączyła się
szatnia. Przeszliśmy korytarz, który wyglądał jakby przeszedł
apokalipsę i weszliśmy do jednej z klas. To był błąd. Ktoś już
tam był.
Nathan
pokazał mi bym była cicho, ale to nie pomogło bo ten ktoś się
odwrócił i zaczął krzyczeć, że tu jesteśmy. Nathan wziął co
miał pod ręką, jakąś rurę i mocno walnął w głowę krzykacza.
Szybko zablokował rurą drzwi i oboje przyjrzeliśmy się
napastnikowi. Na pierwszy rzut oko był to człowiek, ale gdy
podeszliśmy bliżej był większy, silniejszy i miał dziwną twarz.
Jakby przeszła wiele bitew, skaleczeń, poparzeń i była trochę
podobna do twarzy trolla czy ogra. Brzydka to za mało powiedziane.
Była ohydna. I śmierdziała zgnilizną.
Odsunęliśmy się
z powrotem pod drzwi i usłyszeliśmy jak ktoś biegnie.
- To tam! -
Krzyczał ktoś na zewnątrz.
Nathan wziął mnie
za rękę i wepchnął do biurka. Było duże i spokojnie mogło
pomieścić nas razem, jakbyśmy się ścisnęli. Nathan nie wiedział
jak to zrobić, ale ja wiedziałam. Kazałam mu wejść pierwszemu, a
ja usiadłam na nim. Wtedy drzwiczki się domknęły. Mimo ciemności
widziałam pytające spojrzenie Nathana i krzywy uśmiech oraz
wiedziałam, że jestem czerwona na twarzy. Jednak nic nie
powiedzieliśmy, bo drzwi się otworzyły z łoskotem. Wtuliłam się
w przyjaciela i modliłam, by nikt nas tu nie znalazł. No i chciałam
się stąd wydostać... gdziekolwiek byliśmy.
Ktoś przeszedł po
pomieszczeniu, wkurzył się, że znalazł kolegę na ziemi i zaczął
przeszukiwać klasę. Podszedł do biurka i otworzył szafkę. Zanim
zdążyliśmy zareagować wyleciałam w powietrze i twardo upadła na
plecach. Nathan na brzuchu. Powoli wstaliśmy, a mężczyźni
trzymający ku nam bronie zaczęli mówić do siebie w dziwnym
języku. Nie rozumiałam tych słów, ale domyśliłam się, że mają
nas zaprowadzić do szefa. Pchani lufą broni wyszliśmy przez te
same drzwi. Wtedy Nathan się zatrzymał. Zaczął się szarpać z
jego napastnikiem, a ja stałam spokojnie. Spojrzałam na swojego.
Był bardziej podobny do człowieka niż ogr w klasie. Oblizał
wargi, więc zrobiłam krok w tył. Złapał mnie za ramię, a ja mu
się wyrwałam. Wtedy jeszcze nie wiedziałam i nie sądziłam, że
będę chciała tu wrócić.
Nagle Nathan złapał
mnie za rękę i zaczął ciągnąć po schodach na górę.
- Ufasz mi? -
Spytał przekrzykując wystrzały.
- Tak. Ale co
chcesz zrobić?
- Skoczyć.
Kiedy spojrzałam
na okno, do którego się zbliżaliśmy, zrozumiałam. Chciałam się
wycofać, a jednocześnie chciałam mu ufać.
- Jak tu zostaniemy
zginiemy. Jak skoczymy też zginiemy, ale może uda nam się obudzić.
Wybieram tę drugą śmierć – to były jego ostatnie słowa.
Złapałam go
mocniej za rękę i razem wyskoczyliśmy przez okno. Kiedy mieliśmy
uderzać o ziemię usiadłam gwałtownie i zaczęłam oddychać. Znów
byłam na bieżni. Wróciły kolory, przedmioty, ludzie. Wszystko
było normalne.
- Ana? - Mówiła
do mnie Collins – Ana, słyszysz mnie? Wszystko w porządku?
- Tak. Tak –
odparłam i z pomocą Mel wstałam.
- Idź usiąść i
napij się wody.
Zrobiłam tak jak
poleciła Collins. Mel posadziła mnie na ziemi pod trybunami i
uklękła obok.
- Wszystko gra?
Kiwnęłam głową
i chciałam sprawdzić czy pierścionek mamy jest na swoim miejscu.
Nie było go tam.
- Mogłabyś
sprawdzić czy nie upadł mi gdzieś na ziemię pierścionek? -
Spytałam przyjaciółkę.
Kiwnęła głową,
podała mi butelkę z wodą i odeszła. Upiłam łyk i spojrzałam na
chłopaków. Nathan. Nasze spojrzenia skrzyżowały się, a potem on
wrócił do gry. Jak gdyby nigdy nic.
No więc startujemy z nowym, krótkim opowiadaniem fantasy. Mam mało treści na komputerze, ale postanowiłam, że wreszcie coś wrzucę. Wracam chociaż na moment :)
Póki co trylogia wolno idzie, więc będę miała mniej czasu na pisanie czegokolwiek tutaj. Ale w listopadzie pojawi się opowiadanie, które teraz bierze udział w konkursie, także... :)
Miłego czytania i czekam na jakieś komentarze :)
xoxo
Jeju! Tak się cieszę, że wróciłaś! xx
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie... Zakochałam się. Genialne! Ten sen lub rzeczywistość daje wiele do myślenia...
Czekam na kolejny!
/Resoviaczka26
Awwwwwwww, wróciłaś <3
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie.
Czekam na nexta xx
ps. zapraszam do siebie, przepraszam za spam, dopiero zaczynam także tego ..
http://www.wattpad.com/story/22276181-pamiętam-c-h