Kiedy otworzyłam
oczy w pokoju było dziwnie cicho. Usiadłam, a Nathan zapytał:
- Ty nic nie
zauważyłaś, prawda?
Rozglądnęłam się
i dopiero wtedy do mnie dotarło, że nie ma mebli.
- Udało się.
Powiedziałam, a
Nathan wstał. Zrobiłam jak on i po raz kolejny znajdowaliśmy się
w innym wymiarze. Usłyszeliśmy kroki na korytarzu i schowaliśmy
się do szafy. Oddychałam głośno, więc przyjaciel nakrył mi usta
ręką. Ktoś wszedł do pokoju i po chwili wyszedł. Wtedy spokojnie
opuściliśmy szafę.
- Dobra, szukajmy
pierścionka i wynosimy się stąd.
Kiwnęłam głową
i wyszliśmy na korytarz. Słychać było kroki, ciężkie, płytkie
oddechy i szmer broni. Ruszyliśmy do miejsca, gdzie powinna
znajdować się kuchnia Nathana lecz było to tylko puste
pomieszczenie. Otwarta przestrzeń. Usłyszeliśmy głos:
- Tutaj są!
Odwróciliśmy się
i unieśliśmy ręce do góry w geście poddania. Podszedł do mnie
jeden z nich,wyglądał bardziej jak człowiek niż istota, którą
ostatnio spotkaliśmy. Owinął sobie na palec kosmyk moich czarnych
włosów i powąchał go. Cofnęłam się przerażona i obrzydzona.
Nie było to normalne. Uśmiechnął się na ten widok i chciał
ruszyć ku mnie, lecz Nathan zrobił krok w przód i bok i zasłonił
mnie swoim ciałem.
- Kim jesteście? -
Spytał przyjaciel, a tamten nie odpowiedział tylko znów
wyszczerzył zęby w uśmiechu – gdzie my jesteśmy?
- W naszym świecie
- odparł Wąchacz. Tak, tak go nazwałam w moich myślach.
Ktoś spytał się
Wąchacza w innym języku, a ten machnął na nas, a po chwili
wskazał na mnie. Oboje z Nathanem zrozumieliśmy co to znaczy.
Zaczęliśmy biec. Przed siebie. Nie wiedzieliśmy gdzie mamy się
udać, ponieważ nic nie przypominało domu Nathana. Ruszyliśmy
jednak w kierunku schodów by znów skądś spaść. Ostatnio
zadziałało.
Goniło nas dwój
Ogrów. Kiedy byliśmy na strychu, jeden z nich złapał mnie za
kostkę i przewrócił. Leżałam na ziemi i zobaczyłam na szyi Ogra
mój pierścionek na łańcuszku. Zaczęłam się szarpać, kiedy
Nathan rzucił mi nóż. Ogr myślał chyba, że go ugodzę, ale ja
tylko szybkim ruchem przecięłam łańcuszek i miałam swój
pierścionek z powrotem. Ogr zdziwił się, zawył i wstał, by
ponowić atak. Wtedy wykorzystałam okazję i uciekłam. Dobiegłam
do przyjaciela i razem wylecieliśmy przez okno.
Gwałtownie
usiadłam na łóżku. Razem z Nathanem oddychaliśmy głęboko.
- Udało się? -
Spytał pomiędzy oddechami.
Otworzyłam
zaciśnięta dłoń i uśmiechnęłam się na widok pierścionka.
Podziękowałam
Nathanowi i pojechałam do domu. Czułam się obolała. Chciałam
zapomnieć o tym co się stało, ale może to był sposób by zbliżyć
się do Nathana?
Następnego dnia w
szkole czułam się źle. Na matematyce wstałam by podejść do
profesora, kiedy nagle zemdlałam.
Otworzyłam oczy i
byłam sama w klasie. Na początku pomyślałam, że wszyscy po
prostu sobie poszli i mnie zostawili, ale potem domyśliłam się
gdzie jestem. Wróciłam. Szybko wstałam i doszłam do wniosku, że
skoro ja tu jestem, to Nathan też. Wiem, że nie poszedł dziś do
szkoły. Nie widziałam go cały dzień. Wybiegłam ze szkoły modląc
się by nie spotkać Ogrów. Nie było ani autobusów ani samochodów.
Pobiegłam w stronę domu Nathana. Po chwili widziałam go jadącego
na rowerze. Zaczęłam machać by mnie zauważył, kiedy spadł z
roweru. Dobiegłam do niego i zobaczyłam czerwoną plamę na klatce
piersiowej. Był ranny. Umierał. I nie zdążyłam się pożegnać,
kiedy gwałtownie wstałam.
- Ana? Nic ci nie
jest? - Spytał profesor.
Lecz ja nie
odpowiedziałam. Zaczęłam płakać. Wiedziałam już bowiem, że
Nathan nie żyje, kiedy do klasy wszedł mój tata i zabrał mnie
stamtąd. Został postrzelony przez jakiegoś wariata, który uciekł.
Tak mówili przechodni. Lecz oni nie znali prawdy. I mieli się nigdy
nie dowiedzieć.
Teraz stoję nad
jego trumną i powiedziałam to co powinna powiedzieć przyjaciółka.
Nie powiedziałam im prawdy. I tak by nie uwierzyli. Uznali by mnie
za szalona, opętaną żałobą po przyjacielu i zabrali by mnie do
szpitala. Nie chciałam tam trafić. Zostałam sama z naszą
tajemnicą. I to moja wina. To przeze mnie Nathan nie żyje.
Siadam z powrotem
na krześle i słucham przemowy Codyego. Płaczę, bo co innego mam
zrobić? Chciałabym tam wrócić i zemścić się. Zawsze byłam
żądna zemsty. Lecz wiem, że sama tam nie trafie. Zamykam jednak
oczy ostatni raz, z nadzieją że dostanę szansę. Z hołdem dla
Nathana. Otwieram je i wciąż jestem na cmentarzu.
Tak, wiem, mogło być lepiej :)
Nie postarałam się, ale chciałam chociaż coś dodać dla was.
Kolejne opowiadanie będzie na początku listopada, szybciej nie dam rady nic wyskrobać, ponieważ skupiam się na książce :)
xoxo